W tym roku świętujemy 20-lecie Timac Agro Polska. Z tej okazji prezentujemy kolejną rozmowę z osobą, która jest z nami od pierwszego dnia.
Jacek Horbowiec to jeden z tych pracowników, którzy przez dwie dekady nie tylko budowali markę Timac Agro w terenie, ale również obserwowali, jak zmienia się rolnictwo, technologia i sama firma.
W wywiadzie opowiada o swojej pierwszej sprzedaży, wyjazdach, które zapadły mu w pamięć, o zawodowych przełomach, o ludziach, którzy towarzyszyli mu w pracy — oraz o tym, jak przez 20 lat dojrzewała cała branża.
Jak zaczęła się Twoja przygoda z Timac Agro?
Moja przygoda z firmą rozpoczęła się 20 lat temu dzięki gazecie Rzeczpospolita, w której znalazłem ogłoszenie o pracę i postanowiłem spróbować swoich sił. Rekrutacja odbyła się w Białymstoku i tam dowiedziałem się, czym zajmuje się firma Timac Agro. Ujęło mnie to, że firma jest proekologiczna i dąży do tego, aby chemia, która jest używana w rolnictwie, była w mniejszym stopniu stosowana. W rozmowie uczestniczyła właśnie Agata wraz z pracownikiem z Roullier, z koncernu z Danii, który zweryfikował moje umiejętności języka niemieckiego, które wpisałem w CV.
Czy pamiętasz swoją pierwszą sprzedaż? Jaki to był produkt? Czy nadal współpracujesz z tym klientem?
Początki były trudne. Korzystaliśmy z dystrybucji małej, lokalnej, gdzie ciężko było o klienta, ale udało się. Bardzo zaawansowane gospodarstwo z produkcją zwierzęcą w powiecie włodawskim zamówiło 96 ton nawozu. Spisałem wszystkie dokumenty, druk zawiozłem do dystrybucji, która bardzo się zdziwiła, że ten klient tak otwarcie zamówił tak dużą ilość nawozu – było to trudne do uwierzenia. Klient czekał 2 tygodnie, gdyż dystrybucja nie wysłała zamówienia do realizacji do działu logistycznego, tłumacząc się „sprawdzaniem”. Na szczęście wszystko zostało dopięte i klient otrzymał towar. Do dziś jest naszym klientem.
Dlaczego zdecydowałeś/aś się na pracę w Timac Agro przez ostatnie 20 lat? Co cenisz sobie najbardziej?
Wydaje się, że minęło kilka, a nie 20 lat. Człowiek nie czuje w tej firmie, że się starzeje – tu nie ma nudy, tu cały czas się coś dzieje. Timac jest firmą dynamiczną, rozwijającą się. Organizujemy mnóstwo pokazów, spotkań czy imprez plenerowych, co nakręca mnie do dalszego działania. Jestem z Timac Agro, bo daje mi poczucie bezpieczeństwa, a także możliwość ciągłego rozwoju i poznawania wielu nowych ludzi.
Jaki jest Twój największy sukces?
Sukcesem moim było to, że znalazłem pracę w Timac Agro i to w czasie, kiedy było bardzo duże bezrobocie. Masa moich znajomych wyjeżdżała za granicę, a ja postanowiłem zostać – dla siebie i dla mojej rodziny. Zawsze podkreślałem, że to, co mnie spotkało przez te 20 lat, to stałe i stabilne zatrudnienie, jakie daje mi właśnie Timac Agro.
Jak zmieniało się rolnictwo na przestrzeni lat?
To, co wydarzyło się w rolnictwie na przestrzeni 20 lat, to ogromny skok cywilizacyjny. Rolnicy ze starych importowanych maszyn przesiedli się na nowoczesny, wydajny i komfortowy sprzęt o większych możliwościach – to ogromny skok technologiczny. Przepaść jest też w nawożeniu – kiedyś sypało się to, co było, a w tej chwili liczy się każdy składnik, do grama liczy się każdy pierwiastek. Aplikuje się zgodnie z mapami GPS, zmienne dawkowanie jest korygowane przez skomputeryzowany sprzęt, który precyzyjnie podaje nawóz. Na moich oczach odbyła się rewolucja w rolnictwie. Wprowadziliśmy ograniczenie chemii, stosowanie nawozów nie „na oko”, tylko wszystko jest przeliczone. Przez 20 lat nastąpiła ogromna zmiana.
Co najbardziej zmieniło się w Timac Agro przez ostatnie 20 lat?
Nasza firma również rozwinęła się technologicznie – sterty druków i kopii zamówień, które wysyłaliśmy pocztą do siedziby, zamieniła na sprzęt i systemy, które ułatwiają pracę wszystkich pracowników. Technologia daje nam masę możliwości. Choć nie wszystko się zmieniło – mam swoje ulubione produkty, które są ze mną od początku: ponadczasowy produkt Sulfammo 30, Fertiactyl Starter, wyjątkowy, który był wprowadzony w okresie, kiedy ja zacząłem swoją przygodę z Timac Agro. Były to czasy z długopisem, masą papierów i ulotek – i to zostało zamienione na tablet. Ulotki nadal są potrzebne, ale już nie w takich ilościach jak kiedyś.
Co było Twoim największym zaskoczeniem w Timac Agro?
Pamiętam wizytę szefa Grupy Roullier, który chciał zwrócić uwagę, do jakiej firmy trafiliśmy. To firma, która dba o pracownika i w której można pracować do emerytury. Z mojej strony było niedowierzanie, bo miałem założenie wytrzymać 2 lata, zdobyć wiedzę i doświadczenie, a potem zmienić pracę. No i zaskoczenie, bo z Timac Agro jestem już 20 lat i nie mam zamiaru tego zmieniać. I to była bardzo dobra decyzja!
Czego nauczyła Cię praca w tej firmie?
Praca w Timac Agro nauczyła mnie przede wszystkim samodzielności i wytrwałości w dążeniu do celu oraz samokontroli – że pomimo trudności, braku siły i pomysłu na dany dzień, wsiadam w swoje komfortowe auto, otwieram kontakty, wybieram jeden numer, często przypadkowy, i dzień sam się układa.
Jaką wskazówkę/radę dałbyś nowym pracownikom?
Młodzi pracownicy mają teraz dużo lepiej, przechodzą bardzo dobry system szkoleń, ochrony, ale rada, jaką mogę im dać, to by zaczęli małą łyżeczką – a czasem ta zamieni się w „chochlę”.
Jak jest/był Twój klucz do sukcesu?
Mojego klucza do sukcesu nie powierzę nikomu (śmiech). Każdy musi znaleźć swój klucz, dzięki któremu osiągnie sukces. To, co mogę zdradzić, to że kluczem w dużej mierze jest wiedza, samodyscyplina i konsekwencja w działaniu.
Jaką radę dałbyś sobie 20 lat temu, mając dzisiejszą wiedzę?
Powiedziałbym sobie: na samym początku, przez pierwsze 2–3 lata, poświęć więcej czasu na wdrożenia, na doświadczenia oraz poszukaj stabilnego rynku i właściwej dystrybucji.

