O stanie sadów po zimie… pierwsze uwagi

Mamy już trzecią z kolei zimę,  weryfikującą wiele sadowniczych marzeń związanych z uprawą gatunków  i odmian niecałkowicie pasujących do naszego klimatu. W niemal całej Polsce  ucierpiały przede wszystkim brzoskwinie, w mniejszym stopniu grusze, czereśnie, a nawet wiele sadów jabłoniowych. Niezależnie od regionu, wszędzie stwierdzamy przemrożenia plantacji  truskawek. Powód: brak okrywy śnieżnej w czasie siarczystych mrozów. Jak zaowocują?….

co było…

Wiosną 2010r wielu sadowników dostrzegało uszkodzenia mrozowe , ale niemal wszyscy je zlekceważyli. Efekt – obniżka plonowania i znaczne pogorszenie jakości owoców w wielu rejonach kraju, nawet w okolicach Sandomierza, uważanego za jeden z najcieplejszych polskich regionów sadowniczych. Widać to było choćby po drastycznym spadku plonowania w gospodarstwie Mariana Głodowskiego w Faliszowicach, gdzie od 2008r prowadzone są nasze doświadczenia. Warto tu nadmienić, że przy zastosowaniu technologii Timac Agro, na odmianie Golden Delicious zebrano wtedy 56,3  t/ha owoców handlowych , przy 24,5 t. z kontroli !

Jesień 2010r była długa , ciepła (minimalna temp. dobowa do 27 listopada nie spadała zazwyczaj poniżej +5*C) i – jak cały sezon- bardzo mokra. Nic dziwnego, że gdy nagle pojawił się śnieg i znaczny mróz, wiele drzew  ucierpiało – nie były one dostatecznie zahartowane, a mocno uwodnione tkanki były podatniejsze na uszkodzenia mrozowe. W wielu sadach doszło do znacznych uszkodzeń, powszechnym objawem były przemrożenia podstawy pąka kwiatowego, zwłaszcza u odmian triploidalnych (Jonagold, Mutsu, Boskoop) . Wiosną 2011r, po moich publikacjach na ten temat, miałem kilka telefonów od  moich kolegów z branży,  twierdzących , że mocno przesadzam i niepotrzebnie sieję panikę. Ścięte i wstawione do wazonów  gałązki normalnie zakwitły, więc uznano, że wszystko jest OK.  Czas pokazał, że jednak miałem rację. Kto  wówczas  od wiosny , poprzez mądre dokarmianie dolistne,  zadbał o regenerację uszkodzonych pąków , ten mógł się cieszyć nawet rekordowymi zbiorami , podczas gdy w większości sadów plonowanie było niższe od przeciętnego  o ok.20%(wg mojej oceny).  Przyczyna była łatwa do wytłumaczenia: choć jabłonie zakwitły i dobrze nawet zawiązały owoce, to w czerwcu, gdy młode zawiązki zaczęły bardzo szybko przyrastać, uszkodzone podstawy pąków nie pozwalały na dostateczny transport wody i składników pokarmowych, co doprowadziło do silniejszego niż zwykle opadu czerwcowego. W tej sytuacji  mieliśmy znów do czynienia ze słabszym owocowaniem i związanym z tym silniejszym wzrostem drzew , oraz często katastrofalną jakością owoców.

co jest…

W centralnej Polsce jesień 2011r była wyjątkowo sucha i w grudniu niemal każdej nocy temperatura spadała poniżej 0*C , co  sprzyjało właściwemu wejściu drzew w spoczynek zimowy. Spodziewam się więc, że sadownicy z rejonu Grójca ( zwłaszcza ci, którzy jesienią zastosowali F.Leosa   w dawce 5L/ha) mogą teraz spokojnie spać. Podczas moich lustracji nie stwierdziłem tam jakichś znacznych uszkodzeń  na jabłoniach. Na gruszach jest gorzej, ale gatunek ten znany jest z niesamowitych zdolności do regeneracji. Wiśnie i śliwy dobrze przetrwały mrozy, tylko na mniej korzystnych stanowiskach znalazłem pąki z przemrożonymi słupkami kwiatów. O ile wiosna nie przyniesie gwałtownych niespodzianek, w nadchodzącym sezonie możemy mieć  bardzo dobre owocowanie , zwłaszcza, że drzewa w większości przypadków trochę „odpoczęły” zeszłego roku .  Niestety, w wielu częściach kraju grudzień  był bardzo ciepły i drzewa nie zdążyły się właściwie przygotować do mrozów. Przegląd sadów na południu Polski wykazał znaczne uszkodzenia pędów  nie tylko brzoskwiń i czereśni, widać też spore przebarwienia  na gruszach i bardziej wrażliwych na mróz odmianach jabłoni.

Jeśli chodzi o brzoskwinie, to widać znaczne różnice pomiędzy odmianami. Widać też wyraźnie, gdzie założono sad na niewłaściwym stanowisku- to właśnie z tego powodu najczęściej trzeba weryfikować sadownicze marzenia .

Tym razem nikt już nie bagatelizuje problemu. Doradcy  zgodnym chórem alarmują i zalecają producentom wstrzymanie się z inwestycjami do czasu oszacowania szkód.  Czy słusznie?

Moje zalecenia…

Po pierwsze nie panikujmy, tylko sprawdźmy jak jest w naszym sadzie!  Jeśli uszkodzenia pąków  i pędów są niewielkie- nie mamy problemu i cierpliwie czekamy na wiosnę. Gdy przekroje  pokazują uszkodzenia podstawy pąka, najczęściej wystarczy kilka zabiegów na regenerację. Wielką pomocą będą tu produkty zawierające substancje biostymulujące, np.: nawozy z serii Fertileader zawierające oprócz składników pokarmowych kompleks Seactiv , a w nim: glicynę-betainę (bardzo silny antystresant), IPA-izopentyladeninę (cytokinina) i aminokwasy.

Sadownicy w obecnej sytuacji często ograniczają zakup nawozów i odżywek – inwestują tylko w ilości potrzebne do dokarmiania sadów w okresie do kwitnienia lub zawiązania owoców – jest to zrozumiała ostrożność. Absolutnym błędem jest jednak całkowite zaniechanie dokarmiania  drzew do czasu określenia zawiązania owoców – wtedy będzie już za późno na ratowanie plonu!

Jeśli mamy do czynienia z uszkodzeniami podstawy pąka i pędów-  nie ma znaczenia stan zasobności gleby w składniki pokarmowe, bo po pierwsze: do kwitnienia temperatura gleby jest zazwyczaj jeszcze  zbyt niska, aby korzenie mogły je pobierać, a po drugie: uszkodzone przez mróz wiązki przewodzące nie są w stanie normalnie transportować  wody i pokarmu. Dlatego tak ważne jest w tym okresie dokarmianie bezpośrednio rozwijających się liści i pąków.  Właśnie w takim trudnym czasie trzeba szczególnie zadbać o kondycję drzew. I właśnie w takich trudnych sezonach widać jakie „cuda” potrafią zdziałać nawozy z biostymulatorami !

W sprzyjającym sezonie, przy dobrej kondycji drzew można i bez biostymulacji osiągnąć dobre wyniki, ale kiedy ważne jest tempo regeneracji uszkodzonych tkanek – nie ma czasu na gdybanie „ a może się uda jakoś taniej…”

Pamiętajmy:

– podmrożenia pędów i pąków można zazwyczaj zaleczyć i to bez obniżki plonów, ale odpowiednio wcześnie trzeba zadbać o regenerację uszkodzeń,

– co prawda różne drogi mogą prowadzić do tego samego celu, ale w tym przypadku najłatwiejszą i najpewniejszą … jest  droga proponowana przez doradców Timaca J,

– nawozy z gamy Fertileader w dobrym sezonie poprawiają plon i jakość, a w sezonie trudnym…  ratują plon!

 

 

Nowy sezon za pasem, czas pomyśleć o pierwszych zabiegach w sadach. Idealnym rozwiązaniem w fazie wiosennej (przed i po kwitnieniu) jest nawóz Fertileader LEOS, zawierając kompleks SEACTIV oraz bor i cynk.

zwiększa odporność roślin na przymrozki wiosenne
– działa antystresowo
– dostarcza mikroelement, których nośnikiem są aminokwasy
– stymuluje podział komórkowy i fotosyntezę
– poprawia zawiązywanie zawiązków